Właśnie zaczęliśmy Wielki Post.

Zapewne zastanawiamy się jaki będzie, jaki powinien być. Nie, nie zastanawiamy się już jaki będzie ani jaki ma być. Nie zauważamy nawet tego, że mechanicznie przyjmujemy wiadomość, ach, ok, post. To już? Coraz obojętniej spoglądamy na kartki kalendarza w telefonie, I-Padzie.

Pierwsza Niedziela wielkiego postu, druga Niedziela wielkiego postu, trzecia…, och, już Wielkanoc.

A tymczasem dobry Bóg, który dał nam życie by je przeżyć a nie przewegetować próbuje powiedzieć Tobie i mnie – przyjdź. Nie zmusza nas do niczego. Pyta tylko Ciebie i mnie, czy jest nam jeszcze potrzebny. A my niejako mechanicznie odpowiadamy – TAK, oczywiście. I idziemy dalej… W ten sposób naszymi pospiesznymi krokami zagłuszamy kolejne Jego pytanie czy chcesz być uzdrowiony…? I tu zaczynają się schody. Boimy się zaprosić Boga do naszego życia bo to oznacza, że On je z pewnością przemebluje. To prawda. Bóg zrobi wszystko, żeby już nie było wokół Ciebie tak ciasno od grzechu i małostkowości czy tanich plotek. Usunie graty naszych złych decyzji sprzed lat bo już dawno je przebaczył.

A my?… A my przerażeni Bogiem u naszych stop mówimy NIE. I tu kończy się Boża moc. Bóg do niczego nie może nas zmusić. Prosi… czeka…

Oto wszechmogący Bóg potrzebuje Twojej zgody na cud… Może zatem pora by tę zgodę Mu dać – jeśli uważasz, że się dusisz rutyną Twoich dni… i Twoich złych nawyków.

Wielki Post to Twój czas zgadzania się na działanie Boże w Twoim życiu. Wtedy świętując Jego zmartwychwstanie już wiesz, że najważniejszym momentem Wielkiego Postu dla Ciebie nie było pospieszne, nerwowe, mechaniczne wielkosobotnie święcenie pokarmów, ale fakt, że pozwoliłeś/pozwoliłaś Bogu przyjść do siebie by wyciągnąć Cię z rutyny grzechu i małostkowości, taniej zazdrości i fałszywych obietnic.

Dobry Boże, w tym szczególnym czasie Wielkiego Postu obroń nas przed pustymi słowami.

Ojciec Paweł Bielecki